Opublikowano 2 komentarze

Świece wyglądem i zapachem kuszące

Tema­ty­ką robie­nia świec zain­te­re­so­wa­łam się po obejrzeniu
kil­ku fil­mi­ków na YouTu­be z cie­ka­wy­mi pomy­sła­mi na kuszą­cy prezent.
Swo­ją dro­gą, bar­dzo lubię oglą­dać tego typu fil­my i inspi­ro­wać się nimi – bo kto nie two­rzy ten nie żyje.
Fakt, pro­po­zy­cje były bar­dzo kuszą­ce, gdyż patrząc na efekt
koń­co­wy nie wia­do­mo było czy to świecz­ka czy może jed­nak prze­pysz­ny czekoladowy
deser?
Nie mogłam dłu­go cze­kać i prze­grze­ba­łam zapa­sy kumu­lo­wa­nych prze­ze mnie pier­duł i pierdułecek.
Szczę­ściem oka­za­ło się, że prak­tycz­nie to co najważniejsze,
czy­li świe­ce w odpo­wied­nim kolo­rze mam!
Mam też gar­nu­szek, któ­ry może ulec swo­bod­ne­mu poświę­ce­niu na cele wyż­sze, więc
zaple­cze do pra­cy też jest goto­we. Zna­la­złam też syli­ko­no­we forem­ki w
kształ­cie, któ­ry mi odpowiadał.
Bra­ko­wa­ło mi: 
szklan­ki, w któ­rej tako­wa świecz­ka się
znaj­do­wać będzie,
kno­ta – to bar­dzo waż­ny ele­ment świeczki,
– kolo­ro­wej posyp­ki jako ozdób­ki
– i jakiegoś
kuszą­ce­go zapa­chu.
Lista zaku­pów zosta­ła zak­tu­ali­zo­wa­na i zre­ali­zo­wa­na jeszcze
tego same­go dnia
.
Przy­stą­pie­nie do pra­cy i kolej­ne etapy:

1. Roz­pu­ści­łam w kąpie­li wod­nej w sta­rej pusz­ce po fasoli
kil­ka teali­gh­tów, któ­re aku­rat posia­da­łam ze skle­pu Ikea. Pach­ną one kuszą­cą czekoladą
i mają pięk­ny kolor. Roz­to­pio­ny wosk wla­łam do syli­ko­no­wych fore­mek ser­du­szek i
odsta­wi­łam na bal­kon w celu wystygnięcia.
2. Dużą wiśnio­wą świe­cę, któ­rej w takiej for­mie nie zamierzałam
już uży­wać roz­pu­ści­łam w tej samej pusz­cze co poprzednio…
… gdy wosk się roz­ta­piał przy­go­to­wa­łam kno­ty pośrod­ku szklan­ki (przy­kle­iłam je
bez­barw­ną taśmą kle­ją­cą). A sam knot to w moim przy­pad­ku baweł­nia­na sznurówka,
któ­rej nigdy nie używałam.
3. Roz­to­pio­ny wiśnio­wy wosk ostroż­nie wla­łam do 34 wysokości
szklan­ki, pil­nu­jąc oczy­wi­ście, by knot pozo­stał w pozy­cji pionowej.
4. Wosk w szklan­ce zosta­wi­łam wła­ści­wie na noc, by wszystko
ślicz­nie zastygło.
5. Dnia następ­ne­go wzię­łam nową pusz­kę i roz­to­pi­łam w niej
tym razem świe­ce bia­łe, ale uwa­ga! Nie do momen­tu total­nej płyn­no­ści wosku,
nale­ży pocze­kać chwil kil­ka aż wosk zacznie tężeć i zacznie przy­po­mi­nać w
kon­sy­sten­cji mokry śnieg (uwa­ga nr. 2! Nie bierz wosku do ręki, bo jest gorący).
Doda­łam kil­ka kro­pel zapa­chu wani­lio­we­go do ciast (ten z małe­go fla­ko­nicz­ka w
for­mie olejku).
6. Wosk „śnieg” łyż­ką nie­dba­le upa­ko­wa­łam w szklance,
two­rząc wra­że­nie bitej śmie­ta­ny – wygląd mega kuszący!
7. Zanim wszyst­ko zasty­gło w „śmie­ta­nę” wcisnęłam
„cze­ko­la­do­we” ser­dusz­ko (z punk­tu 1.) oraz obsy­pa­łam wszyst­ko lukrowymi
pereł­ka­mi sto­so­wa­ny­mi w cukier­nic­twie (do kupie­nia w więk­szo­ści supermarketów).
8. Odcze­ka­łam chwil kil­ka i taaaa daaaaaaam: pysznie
wyglą­da­ją­ce świe­ce, któ­ry pysz­nie pach­ną są gotowe!
Nie pozo­sta­je mi nic inne­go jak wrę­czyć je na pre­zent mojej
Rodzi­ciel­ce i Jej Rodzi­ciel­ce, gdyż swe świę­to obcho­dzą w podob­nym czasie.
Mam nadzie­je, że są zachwycone!
Ja jestem
Pozdra­wiam
E.
Zdję­cia z efek­tem końcowym: 
To jest efekt finalny

 

To widok z góry

 

Po zapa­le­niu

 

Nie pomyl­my się: ta po lewej to świe­ca, a po pra­wej to kawa!
… Ory­gi­nal­ny wpis znaj­du­je się na sta­rej wer­sji moje­go blo­ga tutaj